WatchTime Düsseldorf — zegarkowe święto w Niemczech (relacja & foto)
Na trzy dni Düsseldorf zamienił się w zegarkową stolicę Niemiec. Organizowany przez magazyn WatchTime event to świetnie przygotowane i nie bez powodu, cieszące się bardzo dobrą opinią targi zegarkowe. Mają one jednak nieco inną formułę niż dotychczasowe duże wydarzenia branżowe. Organizatorzy zdecydowanie bardziej skupiają się na finalnym nabywcy. To wydarzenie zaplanowane z myślą o kliencie końcowym, a mniej skupiające się na dystrybutorach czy właścicielach sklepów. Dlaczego WatchTime wybrał taką drogę? Co nas zainteresowało, a co zaskoczyło na tych targach? O tym dowiecie się w tym materiale.
Pewnego wrześniowego dnia zadzwoniłem do mojego wspólnika — Pawła Kamińskiego z informacją: - Zaznacz sobie w kalendarzu termin 27-29 października. Jedziemy do Düsseldorfu. Paweł nie zwykł oponować w takich sytuacjach, gdyż bardzo chętnie zgadza się na wszelkiego typu wyjazdy, więc i w tym wypadku, zadeklarował gotowość do podróży, chociaż wciąż nie wiedział, po co mielibyśmy przejechać całe Niemcy. Nie chciałem trzymać go długo w niepewności i wytłumaczyłem, że w położonej nad Renem stolicy landu Nadrenia Północna-Westfalia (jakby nie można krócej tego nazwać) odbędą się targi zegarkowe.
Lista wystawców była zachęcająca. Z około 40 marek, większość stanowili producenci niemieccy, ale nie brakowało szwajcarskich graczy, jak i producentów z Czech, którzy na tej liście wydawali się nieco orientalnym zestawieniem.
To, co nas motywowało do tego wyjazdu to fakt, że duża część z prezentowanych produktów nie jest osiągalna w naszym kraju. Trudno więc o sposobność zobaczenia, przymierzenia i wyrobienia sobie opinii, nie opuszczając granic Polski. Ponadto zakładaliśmy, że będziemy jedyną delegacją z Polski, która zechce podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
Bilety zakupiliśmy wcześniej poprzez stronę organizatora. Kupując bilety on-line, mieliśmy możliwość wyboru kilku wariantów. Kupiliśmy bilet dzienny na sobotę. Koszt jednego biletu wyniósł 15 euro. Jeśli ktoś nie zdążył nabyć biletu on-line, mógł to zrobić na miejscu, ale wówczas cena wynosiła już 20 euro. Jakby nie patrząc, jak na niemieckie warunki cena była przystępna.
Niemieckie autostrady zachęcają do podróży samochodem, więc wybraliśmy tę opcję i po około 8 godzinach jazdy z Poznania, zameldowaliśmy się w piątek wieczorem w malowniczym miasteczku Ratingen na obrzeżach Düsseldorfu. Wyjazdy na targi rządzą się zazwyczaj swoimi prawami, jest do nich przypisany pewien „zwyczaj”, więc będąc wierni tejże tradycji, położyliśmy się spać nieco później.;)
Targi WatchTime Düsseldorf — organizacja
Trzeba przyznać, że nasi zachodni sąsiedzi stanęli na wysokości zadania a niemiecka precyzja i organizacja ujawniła się nam w całej krasie.
Oficjalna strona wydarzenia:
Na potrzebę targów uruchomiono stronę, na której można było znaleźć informacje o wystawcach, zapoznać się z harmonogramem targów (na każdy dzień była bowiem osobna agenda), jak również zakupić bilety on-line, sprawdzić opcje dojazdu komunikacją miejską oraz zobaczyć, gdzie można w pobliżu zaparkować samochód.
Adres strony: https://show.watchtime.net/
Miejsce:
Samochód zaparkowaliśmy w parkingu podziemnym ERGO Tiefgarage jakieś 100 metrów od miejsca targów. Za 5 godzin parkomat wskazał cenę 7,5 Euro, co było kolejnym miłym zaskoczeniem. Wydostając się z parkingu podziemnego, wyszliśmy na wprost budynku Rheinterrasse, malowniczo położonego przy nadreńskim bulwarze. Ten pochodzący z 20-lecia międzywojennego gmach nadaje się wybornie na organizację tego typu imprez. W środku jest bowiem nie tylko sala wystawiennicza o powierzchni 1072 m2, mogąca pomieścić na raz ponad 1700 osób. Znajduje się także sala bankietowa, która idealnie sprawdziła się jako przestrzeń restauracyjna, gdzie serwowano wszelkiego rodzaju napoje oraz ciepłe posiłki.
Przed budynkiem zaparkowano kilka modeli samochodów, dumnie demonstrujących symbol marki Lotus na masce. Jak się dowiedzieliśmy, można było umówić się wcześniej na jazdę próbną. Chętnych nie brakowało. Od dawna bowiem wiadomo, że zegarkowi fani często dzielą swoją pasję z motoryzacyjnym szaleństwem.
Nad bezpieczeństwem targów czuwała firma ochroniarska. Jeśli kojarzycie pracowników tejże branży z panami postury à la Pudzian, dla których każdy na imprezie to potencjalny wróg, to mocno moglibyście się zdziwić. Pracownicy ochrony nie tylko dyskretnie pilnowali, by event przebiegał bez zakłóceń, ale też bardzo chętnie wskazywali drogę, udzielali informacji, a także witali, jak i żegnali odwiedzających targi gości. Po jowialnym "Guten Morgen" usłyszanym w progu został wskazany nam punkt kontroli biletów. Każdy z odwiedzających targi, po wylegitymowaniu się biletem, otrzymywał opaskę na nadgarstek, broszurę targową z mapą, jak również zostawał poinstruowany, gdzie jest szatnia, hala wystawowa, oraz sala restauracyjna.
Wnętrze:
Wnętrze Rheinterrasse okazało się bardzo przestronne. Korytarze były szerokie, więc — mimo sporych tłumów, nikt na siebie nie wpadał, nie przeciskał się, by dostać się do środka. Jedna ze ścian hali wystawowej była całkowicie przeszklona, odkrywając przed zwiedzającymi panoramę na przepływający obok majestatyczny Ren.
Idea targów.
Wielokrotnie jeżdżąc na targi do Bazylei lub Genewy, przyzwyczajony byłem do ogromnych stoisk targowych, urządzonych z rozmachem i przepychem. Miały one nie tylko przyciągać oko widza, ale i pokazywać siłę marki, jej potencjał i "miejsce w szeregu" w zegarkowej hierarchii. Te wielkie wystawy odwiedzali głównie dystrybutorzy oraz retailerzy z całego świata. W takich miejscach nie masz podziwiać zegarków, ale przyjechać, zamówić jak najwięcej z wyprzedzeniem, na cały sezon. Masz pierwszeństwo zakupu, wyboru, przed tymi, którzy się nie zjawili. Jednym słowem chodzi o handel, biznes i o hurtowe zamówienia.
Epoka "wielkich targów" już jednak minęła. Powodów było sporo i jest to materiał na osobny artykuł. Teraz mamy więcej, ale zdecydowanie skromniejszych imprez. Co nie znaczy, że mniej ciekawych. Na targach typu WatchTime Düsseldorf pokazuje się większość niemieckich producentów zegarkowych oraz marki, które w dużej mierze, poprzez własny sklep internetowy, kierują sprzedaż bezpośrednio do klienta końcowego. Duża część z tych marek nie posiada szerokiej dystrybucji. Mało tego, duża część, nie posiada nawet wielu sklepów partnerskich. Klienci, chcący przymierzyć zegarek mają więc problem. Dlatego takie targi to doskonała okazja, by zapoznać się z pełną ofertą danych producentów, i sprawdzić produkty, które znamy głównie ze zdjęć.
Ta korzyść działa w dwie strony. Dla producentów to wyśmienita sposobność, by porozmawiać z "żywym odbiorcą", poznać jego reakcje, opinie, zapoznać się z pytaniami lub wątpliwościami, którymi może się podzielić. To kopalnia bardzo użytecznej wiedzy. Dla marek, które dopiero co się rozwijają, jak: Heinrich, Vandaag czy Staudt takie targi pokazują, czy obrany kierunek jest słuszną drogą, pozwalają na weryfikację wielu pomysłów. Z kolei dla doświadczonych graczy jak Fortis, Junghans, Bell&Ross to doskonała okazja na zacieśnienie relacji z fanami marki.
Z punktu widzenia klientów, któż inny wytłumaczy lepiej, dlaczego coś wygląda, jak wygląda i działa jak działa, jak nie sam twórca, konstruktor, pomysłodawca? Wierzcie nam, dało się odczuć wielką frajdę u zwiedzających, że mogą obcować z ludźmi stojącymi bezpośrednio za marką, porozmawiać z właścicielami firm, zadać pytania, na które może w zwykłym sklepie z zegarkami nie uzyskaliby odpowiedzi. To bardzo budujące. To też doskonała okazja dla marek, by zjednywać sobie zwolenników.
Gwiazdy imprezy
Fortis
Nie sposób opisywać każdego wystawcę z osobna. Ale zawsze na tego typu imprezach są gwiazdy, które błyszczą jaśniej od innych i przyciągają większe rzesze tłumów. I chociaż szczerze trzeba przyznać, że prawie na każdym stoisku były tłumy i ciężko było nam się niekiedy przedostać do stoiska, to na miano "celebrytów" zasłużyło kilka firm.
W mojej opinii niekwestionowane jądro tej imprezy stanowiło stoisko marki Fortis.
Mimo że było największe to i tak ciężko było znaleźć dla siebie wolne miejsce wokół eksponowanych zegarków. Nad wszystkimi górowała sylwetka Juppa Philippa, który pełni w tej marce podobną rolę co kiedyś Steve Jobs w Apple. To pod jego dowództwem marka przeszła wielką metamorfozę i zredefiniowała pojęcie zegarka typu tool-watch. Nie bez znaczenia jest fakt, że 13 października Fortis przedstawił nowy koncept zegarka kosmicznego o nazwie NOVONAUT. Zainteresowanie 3 modelami z tej nowej linii było ogromne.
Formex
Po przeciwległej części hali swoje stoisko ulokował Raphael Granito, charyzmatyczny właściciel marki Formex. Marka jest niesłychanie aktywna w social mediach, ma szerokie rzesze fanów oddanych marce. Rafael jest obecny prawie na każdych większych targach na świecie. Spotykamy go w Dusseldorfie, kiedy jeszcze nie zdążył odpocząć po bardzo intensywnych targach Windup w Nowym Jorku.
Bez względu na szerokość geograficzną zegarki Formex oraz osoba Rafaela przyciągają zegarkowych entuzjastów. Ten szwajcarski producent wyróżnia się technologicznym zacięciem, kilkoma patentami oraz bardzo rozsądnym stosunkiem jakości do ceny. Jako że znamy się z Rafaelem od lat, myślę, że wkrótce będziemy mogli przybliżyć Wam bliżej ofertę marki Formex.
Damasko
Ten, kto lubi niezwykle czytelne czasomierze o purystycznej formie, lub ten, którego kręcą koperty wykonane ze stali używanej do produkcji łodzi podwodnych, nie mógł nie słyszeć o marce Damasko.
To rodzinne przedsiębiorstwo, okazało się czarnym koniem tych targów. Wszyscy chyba żałowali, że byli usytuowani na tak niewielkiej przestrzeni i dostanie się do gablot z zegarkami, graniczyło z cudem. Nam nie tylko udało się w końcu (po raz pierwszy) trzymać w ręce zegarki Damasko, to jeszcze spędziliśmy sporo czasu, rozmawiając z osobami zarządzającymi firmą. Rodzina Damasko bardzo chętnie dzieliła się z nami efektami swojej pracy. Firma dokonuje cudów w dziedzinie metalurgii. Mają swoją własną placówkę rozwojowo-badawczą, dzięki której stal używana do produkcji kopert. Powłoki, jakie stosują, są niezwykle dopracowane.
Cieszyłem się jak dziecko mogące pobawić się nowym zestawem lego, kiedy podano nam autorską bransoletę Damasko. Tak świetnie wykonanej bransolety dawno nie widziałem. Każde ogniwo można zdemontować, kluczowe jej elementy są łożyskowane, część ogniw jest wykonana z tytanu a część z hartowanej lodem stali nierdzewnej (okrętowej). Prawdziwe inżynieryjne dzieło sztuki.
Część z modeli Damasko pracuje na własnym mechanizmie, co również nas zainteresowało, gdyż parametry tych werków były bardzo interesujące, a cena zegarka z własnej produkcji werkiem nie przekraczała w kilku modelach kwoty 1900 Euro. Punkt dla Damasko.
Przykuli naszą uwagę
Jeżeli wymienione powyżej marki, wraz z Bell&Ross, Junghansem, Orisem czy Sinnem stanowiły dania główne imprezy to deserami, po które sięgamy z zaciekawieniem, były mniej rozpoznawalne, ale oferujące pakiet ciekawych doznań produkty firmy Leica, Robot, Äonic. Ale po kolei.
Leica
Markę Leica zapewne większość z Was kojarzy z branży fotograficznej. To w końcu wysoko ceniony producent doskonałej klasy obiektywów i aparatów. Okazuje się jednak, że portfolio firmy zostało poszerzone o nie mniej spektakularne modele zegarków. Naszą uwagę przykuły najnowsze modele: Leica ZM1 i Leica ZM 2. Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać wrażenia, jakie wywołują te zegarki.
Wspaniale zaprojektowane, doskonale wykonane, z licznymi autorskimi rozwiązaniami i nawiązaniami do bogatego dziedzictwa firmy. Oczywiście mechanizmy też są szczególne. W modelach ZM zastosowano, opracowany przy wsparciu szwajcarskiej marki Chronode caliber Leica-3001. Pracuje on z dokładnością chronometru, ale to, co nas urzekło, to jego budowa i jakość wykończenia ze szczotkowaniem mostków i polerowaniem boków.
Byliśmy także pod dużym wrażeniem autorskiego systemu szybkiej zmiany paska, polegającej jedynie na wciśnięciu od strony wewnętrznej jednego przycisku, który zwalnia blokadę. Bez wątpienia markę Leica, należy wpisać na listę producentów zegarków luksusowych.
Robot
Jak tylko dowiedzieliśmy się, że za zegarkami o nazwie Robot stoją nasi południowi sąsiedzi, do których chętnie jeździmy przez wzgląd na smaczne piwo i knedliki, to ze zdwojonym zainteresowaniem przyglądnęliśmy się ich portfolio.
Design jest kwestią gustu i do mnie niekoniecznie przemawiał w tym wypadku, ale to, co trzeba docenić, to jakość zastosowanych komponentów oraz wysoką klasę mechanizmów. Najmilej wspominam model Aerodynamic, wyposażony w małą sekundę, datownik oraz wskaźnik rezerwy chodu. Tarcza mocno charakterystyczna, z bocznymi nacięciami, przypominającymi wloty powietrza w samochodach rajdowych lub samolotach z lat 50. Jak się okazało pracował on na mechanizmie z pracowni La Joux Perret, legitymującym się ręcznym naciągiem i 8-dniową rezerwą chodu. Cena 6300 euro wstępnie nieco szokowała, ale biorąc pod uwagę niski nakład oraz zastosowany werk, nie budziła już takiego zdziwienia.
A skąd nazwa Robot w czeskiej marce zegarkowej? Okazuje się, że pierwszy raz nazwa "robot" w kontekście samodzielnie działającej maszyny, użył ponad 100 lat temu czeski pisarz Karel Čapek i była kojarzona z ciężką pracą. Dzisiaj w Mieście nad Muteją, Czesi podjęli kolejną próbę zaskoczenia świata, tym razem, jako producenci jakościowych czasomierzy.
Äonic
Zegarków Äonic nie można było nawet znaleźć na liście wystawców. Ciężko bowiem mówić tu jeszcze o marce. Na razie mamy do czynienia z pojedynczym modelem niemieckiego projektanta Jörga Wichmanna. Model ten można było oglądać na stoisku Damasko w osobnej gablocie. Dlaczego akurat w Damasko? Jörg potrzebował zaplecza produkcyjnego do konstrukcji swojego modelu. Damasko wyprodukowało kopertę do tego zegarka oraz zmodyfikowało mechanizm. Bazą jest ETA 2824, ale płyta główna, mostki oraz koła zębate produkuje Damasko. Z ETA-y więc niewiele zostaje.
Zegarek przypomina nieco wyciskacz do cytrusów lub latający spodek. Głównie za sprawą mocno wypukłego szkła szafirowego oraz konstrukcji tarczy. Wskazania czasu bazują na ruchomych dyskach, które odpowiadają za wskazania godzin, minut i sekund.
Pomysł może nie przełomowy, ale wykonanie bardzo pomysłowe i jakościowe. Niestety okazało się, że nasze zdjęcia tego modelu nie wyszły najlepiej, dlatego też posiłkujemy się zdjęciami zaczerpniętymi ze strony www.watchuseek.com. Sami oceńcie czy takie "wynalazki" Wam się podobają. Cena tego modelu to 4450 Euro. (https://www.watchuseek.com/threads/%C3%84onic-a-new-german-brand-in-space.5524232/)
Pozostałe atrakcje
Przy okazji targów można było skorzystać z pobocznych atrakcji. Jedną z nich była możliwość wyceny swojego zegarka przez rzeczoznawców z domu aukcyjnego Dorotheum.
Z kolei na stoisku Bawarskiej Szkoły Zegarmistrzowskiej ludzie gromadzili się, by zmierzyć dokładność chodu swoich czasomierzy. Można było również poprosić o rozmagnesowanie swojego zegarka, jeśli wykryto taką wadę.
Na tarasie targów koneserzy mogli spróbować cygar Villiger lub sprawdzić swoje umiejętności w ich samodzielnym skręcaniu.
WatchTime Düsseldorf (video)
Podsumowanie
Była to nasza pierwsza wizyta na targach w Düsseldorfie. Jechaliśmy ze sporymi nadziejami, ciekawi formuły oraz skali tego wydarzenia. Z całym przeświadczeniem muszę przyznać, że targi były bardzo dobrze zorganizowane. Nie brakowało nam ani informacji, ani atrakcji, a za to poznaliśmy wiele ciekawych osób z branży i nawiązaliśmy nowe kontakty.
Cały czas na hali wystawienniczej przewijały się tłumy ludzi (organizatorzy podają, że przez 3 dni targi odwiedziło ponad 3200 osób). I nie byli to tylko ciekawscy gapie, ale ludzie świadomi, którzy często korzystali z możliwości dostępu do ciekawych czasomierzy i wychodzili z targów nie tylko bogatsi o nowe doświadczenia, ale także z nowym zegarkiem do kolekcji.
Na pewno na targach wystawcy sprzedali wiele z zegarków bezpośrednio odwiedzającym gościom. Widać to było po licznych torbach brandowanym logotypem danej marki. Nie ma wątpliwości, że dla wystawców rynek niemiecki jest jednym z głównych punktów zbytu. Zarówno dla rodzimych, jak i dla szwajcarskich producentów.
Takie imprezy z całą pewnością są niezwykle ważne i przydatne dla marek zegarkowych, a dla zwiedzających cenną możliwością obcowania z licznymi brandami. Skracają dystans między marką a klientem końcowym, między twórcą a odbiorcą. To chyba najważniejsza funkcja tego typu przedsięwzięć. Targi WatchTime Dusseldorf doskonale wywiązały się z tego zadania.